Rower jako lek na stres i inne bolączki życia

Rower jako lek na stres i inne bolączki życia

Współczesny świat to jeden wielki wyścig. Jako ludzie rywalizujemy o jedno – o zasoby. Ten stan doskonale określa pewna piosenka:

Moi koledzy ścigają ze mną sięBo do wyścigu każden gotów jestMoi koledzy z lepszych najlepsiOstatnie piętro biura szklanych drzwi

Malcziki, Kazik Staszewski i Yugoton

Jak sobie poradzić wobec takiej sytuacji? Czy istnieje rozsądne lekarstwo na dolegliwości współczesnego życia? Na szczęście, jako autor bloga mam na to sposób. Odpowiedzią jest rower.

Problemy młodego dorosłego? Roweroterapia wskazana

Nie chodzi tu bynajmniej o akcję jednego z dużych sklepów sportowych.. Wieczna presja, nastawienie na ciągłe sukcesy – z takimi problemami mierzy się młody dorosły, w tym ja. Jak sobie z nimi radzę? Ubieram kask, buty, wygodny strój i ruszam na rower. Zwykle, gdy jeżdżę w tygodniu lub mam mało czasu, wybieram tę samą trasę – pętlę dookoła lotniska. Przestrzeń tam jest w większości płaska, co sprawia, że jazda nie jest tak bardzo męcząca. Z polany położonej obok lotnisko rozciąga się panorama na miasto. Nieodzownym elementem lotniska są samoloty – w przypadku bielskiego aeroklubu są to szybowce i drobne awionetki. Patrząc na nie i jednocześnie pędząc na rowerze czuje się wolny i niezależny. Głowa się klaruje, a problemy powoli blakną. Czuje, że za kilka okrążeń, mętlik w głowie zupełnie zniknie. Życie staje się piękniejsze. I to wszystko przez awionetkę bujającą głęboko w chmurach, przez 40 km/h, które pokazuje licznik oraz przez słońce kładące się leniwie do snu. Gdy opisać to obrazkiem, wyglądało by to następująco:

panorama
Lotnisko w Bielsku-Białej – zachód słońca

Porady z dna szuflady

Jest jedno ale. Podczas jazdy może czegoś brakować. Wszystko przez przebodźcowanie. Kusi żeby włączyć ulubioną melodię na słuchawkach. Mówię temu rozwiązaniu stanowcze: NIE! Czemu? Pewna historia doskonale to wytłumaczy:

Było ciepłe lato, choć czasem padało… No bez przesady, tak tylko w Agnieszce. Przyznam się szczerze, że czasem jestem fajtłapą. Zapominam wielu rzeczy. Tak też było ze słuchawkami. Zginęły mi na uczelni. Nie wyobrażałem sobie jazdy na rowerze bez nich. Wobec takiej sytuacji pozostało mi drugie rozwiązanie – słuchać muzykę prosto z głośnika. Jak na bazarku. Cudownie to wyglądało, przynajmniej w mojej głowie. Pędzę po drodze, mijając innych rowerzystów, a w tle Jan Borysewicz śpiewa Zostawcie Titanica. Z perspektywy innej osoby mogło to wyglądać dosyć amatorsko. Postanowiłem, że nie będę słuchać muzyki podczas jazdy rowerem. Wpadam dzięki temu na rewelacyjne pomysły i mogę się dzięki temu lepiej skupić, o oczyszczeniu głowy nie wspominając.

MAMIL – czyli kto?

Anglicy mają pewne określenie, które doskonale opisuje mężczyzn, którzy gubią swoje problemy na rowerze. MAMIL, bo to o nich mowa to “middle-aged man in Lycra” – mężczyźni w średnim wieku ubrani w Lycre, czyli w ściśle przylegający do ciała materiał. Podobnie jak ja, uważają oni, że najlepszym problemem jest ich wyjeżdżenie.

Słodkiego i miłego życia

Mam nadzieję, że przekonałem Cię jako czytelnika, że rower to coś najpiękniejszego na świecie. Jedynie co mogę Ci życzyć, to szerokiej drogi, napompowanych opon oraz jak najmniejszej ilości problemów. I nie zapomnij czasem spojrzeć na mojego bloga!

 

 

2
0

Komentarze

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *