Idź na rower i zrób Elonowi Muskowi na złość!

Idź na rower i zrób Elonowi Muskowi na złość!

Elon Musk sprzedaje auta elektryczne za miliony, a państwa budują infrastrukturę drogową. A jak na tle wypada rower? Rower zapewnia wolność oraz wymaga mniej nakładów finansowych niż pojazdy mechaniczne.

Czy w takim razie jazda rowerem to cichy bunt przeciwko systemowi? O tym w dzisiejszym artykule.

Rower „zjada” mniej

Budowa samochodu angażuje duży kapitał, zarówno ludzki, jak i finansowy. Do produkcji auta potrzebni są odpowiedni specjaliści – inżynierowie, specjaliści czy zarządzający nimi menedżerowie. Nie należy zapomnieć o surowcach, w tym o stali, jednym z najdroższych materiałów. Instalacja specjalistycznego oprogramowania wiąże się z licznymi patentami oraz innowacyjnymi rozwiązaniami.

Bez paliwa jazda samochodem jest niemożliwa. Sprzedaż pochodnych ropy naftowej generuje kolejne przychody, które trafiają do kieszeni właścicieli wielkich korporacji. Niski poziom oleju silnikowego? Płyn hamulcowy na oparach? Nic tylko jechać do mechanika, który utrzymuje się z naprawy usterek i poważniejszych awarii samochodów.

Podsumowując, jeden samochód to tysiące zatrudnionych osób, cenne surowce, zaangażowanie różnych gałęzi gospodarek wielu krajów. W grę wchodzi tutaj „ołówek Miltona Friedmana”. Przemysł motoryzacyjny jest bardzo kapitałochłonną branżą. Nic dziwnego, że niektóre państwa uczyniły z niego kręgosłup swoich gospodarek.

Popatrzcie teraz na rower. W porównaniu do samochodu koszt jego produkcji i ilość zaangażowanego kapitału są znikome. Do jego napędzania potrzebujemy wyłącznie siły własnych mięśni, więc jedyny koszt to – wzorem Adama Małysza – bułka z bananem. Eksploatacja roweru jest znacznie tańsza. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że darmowa. Usterki zdarzają się rzadziej niż w przypadku samochodów, a ich naprawa jest prostsza i szybsza. Zatem rowerzysta konsumuje mniej, jest mniej zależny od gospodarki i niewątpliwie punktuje u antyglobalistów i ekologów dzięki mniejszej emisji śladu węglowego.

Jazda rowerem to wolność wyboru

Budowa autostrad i dróg szybkiego ruchu wymaga zatrudnienia tysięcy ludzi – inżynierów i robotników. Układanie asfaltu, odpowiednia organizacja ruchu czy budowa bramek do pobierania opłat generują kolejne wydatki. Według portalu autostrady.com.pl, średni koszt budowy kilometra autostrady w 2021 roku wynosił 27,6 mln zł.

Dla porównania, rower może poruszać się po każdym terenie, nie tylko wyasfaltowanymi drogami. Ścieżki rowerowe, chodniki, drogi leśne czy szutrowe nie są mu straszne, więc jazda to wolność i możliwość wyboru trasy. Według Budżetu Obywatelskiego miasta Krakowa, koszt budowy kilometra ścieżki rowerowej wynosi ok. 2 mln zł. Można więc powiedzieć, że za 1 km autostrady można wybudować ponad 13 km ścieżek rowerowych.

Duch podatkowy

Korzystając z samochodu, płacimy różne podatki państwu oraz daniny dla korporacji. Kierowca płaci ubezpieczenie, akcyzę za paliwo, opłaty za wjazd na autostradę czy podatek VAT od napraw. Dzięki temu do budżetu państwa wpływają miliony złotych, a korporacje się bogacą.

Dla odmiany rowerzysta to duch podatkowy, znienawidzony przez fiskusa. Korzysta z dróg rowerowych, które często zostały wybudowane dzięki dotacjom UE. Rzadkie wizyty u mechanika czy zakup oleju do smarowania mechanizmu przerzutek to nic w porównaniu do kosztów, które generuje auto.

Jeżdżąc rowerem, stajesz się antysystemowcem?

Wybór roweru zamiast samochodu można odczytać jako subtelny sprzeciw aktualnego systemu gospodarczego i społecznego. Decydując się na rower, unikasz wspierania globalnych korporacji paliwowych i motoryzacyjnych oraz minimalizujesz ślad węglowy. W tym sensie jazda rowerem to nie rewolucja, ale świadomy wybór drogi mniej zależnej od skomplikowanej sieci ekonomicznych zależności. Wybór roweru to mały krok, który pozwoli poczuć wolność i niezależność.

4
0

2 Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *